Z DIDASKALIÓW, Kraków 1991.
 

„… ucieka w ciszę debiutancki tom wierszy Artura Grabowskiego. Mieści ponad czterdzieści młodzieńczych utworów poetyckich z lat 1986-89. Nic tu nie jest dorysowane. Wino „dopite ledwie do czerwoności”, ciało „będące tylko dotykiem”. W drugiej części tomu poeta posługuje się często motywem ręki. Służy ona za metaforę tego, co pomieści w sobie cały świat: „masz całe niebo / jak na dłoni - wystarczy / zacisnąć pięść i / schować do kieszeni” cisza się wyostrza, daje się słyszeć, rani: „ostrze języczka ciszy / trzepoce / jak źdźbło sztyletu / w ucieczce ptaków”. Grabowski w swoim wierszu z późnego tomu („Szary człowiek”) buduje sytuację wizyty Celana w Polsce: „Paul Celan odwiedza okolice Chrzanowa” … […] Pociąg pojawia się bez jęku w okolicach naznaczonych jękiem. Poeta przekłada elementy obozu na współczesny świat przyrody. Celan zaś transportuje tę sytuację na swój imaginowany wiersz, który szkatułkowo zamyka się w wierszu Grabowskiego. Ostatnia strofoida zdaje się przytaczać wyimaginowane słowa Celana. Kursywa przypomina też dramatyczne didaskalia, co nabiera szczególnej wymowy, gdy pomnieć jeden z tytułów tomów Grabowskiego.

Joanna Roszak, „Południk spotkania Paul Celan w polskiej poezji powojennej”; Poznań 2009, s. 119-120
Wzmianka o stole

Stół jest
meblem który jest 

przeznaczony
(od wtedy do jutra)

aby dźwigał i
nie ruszał się ze swojego
miejsca pod stołem;

tam ma swój chłód
w cieniu rozgrzanego blatu

i porcelanowe niebo
z niejasnym przeczuciem
sytości.

Legenda o dojrzewaniu

nasze owoce są

smutne rodzą się
tuż przed końcem
roku nie dotrwają
pod choinkę

mają chore kolory
jak mała jajogłowa
śliwka pokryta barwą szaleńców
gorączkowe wypieki
na zielonym jeszcze jabłku
albo opuchła gruszka
w skórze żółtej od nikotyny

nasze owoce rodzą się na przetrwanie
zimy od pokoleń
nawykłe do piwnic
i ciasnych słoików co roku
dają się skusić na lepką słodycz
cukru co sączy z nich sok

powoli całe stają się grymasem
bólu kurczą się
w piąstkę pestki 

NIEBOSKI

Nie zadzieraj
nosa – podnieś głowę;

jesteś:

zawsze pod
Wozem czujesz 
chłód pod skórą
Wielkiej Niedźwiedzicy
i Mleczna Droga tam
się dopiero zaczyna.

Podnieś głowę - masz

całe niebo 
jak na dłoni, możesz
zacisnąć pięść i
schować do kieszeni.

Z didaskaliów

„Faust zatopiony
w myślach przechadza się tam i 
z powrotem.
zjawia się Mefistofeles.”