"MONODRAM" jest dramatycznym studium skondensowanej egzystencji, przypominającym niektóre sztuki Becketta czy Różewicza, z czego Grabowski świetnie zdaje sobie sprawę.
... składa się z dwudziestu jeden odsłon dialogowych, w których On i Ona ciągle na nowo podejmują wysiłek porozumienia. Mówiąc, wchodzą w mityczną "mowę", co jeszcze bardziej ich "usztucznia", wywołują tragifarsowe poczucie odgrywanych ról.
Bohaterowie "Monodramu" nie są żywi, gdyż ich bycie w czasie zostało sztucznie skonstruowane. Zarazem jednak są żywi ponad ludzką miarę, ponieważ dane im jest doświadczać istnienia w jego kilku wymiarach jednocześnie.
Z uwagą obserwują poruszenia swoich emocji, są ich świadomi, choć ciągle im ulegają. Co więcej, przejście ze stanu uczuciowego znieruchomienia do emocjonalnego pobudzenia to w istocie jedno z najważniejszych zadań, z jakim mierzą się każdego ranka.
W "Monodramie" rozmawia konkretny mężczyzna z konkretną kobietą, ale także jakiś On i jakaś Ona, a także męskość z kobiecością, i jeszcze - rezygnacja z nadzieją, sceptycyzm z prawie nieuświadamianą wiarą, trwoga z miłością, przede wszystkim jednak - marzenie o wolności z marzeniem o sensie.
Ci starzejący się ludzie, flirtując, lub raniąc się do żywego, z nadzwyczajną wręcz zręcznością potrafią przenosić się na poziom wyższy niż psychologia uzależnionych od siebie małżonków.
Bohater Grabowskiego, symboliczny zabójca Boga i człowiek zbuntowany, podejmie więc próbę (po)rozumienia, ale głuchy na jakikolwiek kod transcendencji, stworzy tylko parodię dialogu, siebie samego obsadzając w roli ofiary i kata.
(Jacek Kopciński)
Sceniczne czytanie sztuki miało miejsce na Scenie Cafe Molier, w Krakowie, w roku 2000.