W NOCY LEPIEJ WIDAĆ GŁOSY

(moralitet audio-video)

 

Artur Grabowski napisał sztukę o frapującym tytule „W nocy lepiej widać głosy”, opartym na zaskakującym koncepcie, bo czyż noc nie przynależy raczej do zmysłu słuchu niż wzroku? Sam tytuł próbuje zatem wybić nas z naszych codziennych rytuałów postrzegania rzeczywistości i skierować ,,wzrok” na inne tory. Podtytuł także brzmi intrygująco, bowiem, jak pisze autor, jest to „moralitet – audio – video”. Dramat jest zatem rozpisany na sferę ratio i sferę zmysłów. Rozum i serce, podział charakterystyczny dla kultury Zachodu.

Kim jest bohater tego moralitetu (być może mamy tutaj do czynienia z większą ilością bohaterów)? Postacią pierwszoplanową wydaje się prowadzący program ,,dziennikarz (w wieku późno średnim, ale przecież mógłby uchodzić za młodszego) siedzi (jeszcze prywatnie) w studiu radiowym, na głowie słuchawki i okulary, na stole, częściowo ukryta za kadrem, maseczka jednorazowa.” Mimo dobrze zarysowanych cech indywidualnych postać dziennikarza może być odczytana jako przysłowiowy Everyman współczesności, odgrywający swoją rolę w nowoczesnym społeczeństwie spektaklu, tak trafnie opisanym przez Guya Deborda. Autor dramatu sięga zatem po dobrze zakorzenioną w tradycji europejskiej formułę moralitetu, przetwarzając ją w swoisty dla siebie, patchworkowy sposób, i wpisując ją w nowy, ironiczno–technokratyczny kontekst rzeczywistości człowieka współczesnego, który nie potrafi już niczemu całkowicie zaufać, i który wszystko kwestionuje.

Miejscem akcji jest dziennikarskie studio przy ulicy Słonecznej (nie przypadkiem ta nazwa ulicy, wszak optymizm, ba, nawet entuzjazm, to pierwsze przykazanie społeczeństwa konsumpcji) w czasie nocnej audycji. Słowo entuzjazm pochodzi od greckiego słowa ,,enthousiasmos” znaczącego wypełniony bogiem, uniesiony bogiem, opanowany przez boga. Jaki jednak bóg panuje w społeczeństwie opanowanym przez konsumpcję?

Czy zatem celem dziennikarza jest dotarcie poprzez muzykę do naszego ducha? Czy głos słyszany nocą ma być synonimem duszy? Pytania pojawiają się już w czasie lektury pierwszej strony. Mimowolnie myślimy o ,,ciemnej nocy” hiszpańskich mistyków. Ale jaką sferę ducha mamy ocalić w świecie, który bezustannie żąda od nas spektaklu, także tego największego, bo złożonego z naszych uczuć, myśli i duszy? Czyżby nasza intymność także miała stać się elementem przedstawienia? W dramacie czytamy, że ta noc jest wyjątkowa, jest nocą cudów, ponieważ prowadzący i słuchacze mogą zobaczyć się na youtubowym kanale ,,Radia Razem”. Dotąd jedynie się słyszeli, ale teraz będą się mogli także zobaczyć. Spełnienie marzeń? Wizja uobecniona! Obietnica wspólnego przeżywania ,,misterium” słuchania muzyki i ludzkiego głosu zdaje się być zarazem propozycją nie do odrzucenia w społeczeństwie pozbawionym wspólnotowych przeżyć i doznań. Moralitetowe ujęcie postaci i fabuły zostało w dramacie Grabowskiego połączone ze znanym toposem theatrum mundi. Dziennikarz jest Autorem swoistego radiowego ,,spektaklu”, zaś słuchacze Postaciami, którym przydzielono określone role. Po 43 odcinkach wspólnych audycji słuchacze tworzą teraz (odcinek 44) wręcz ,,radiową rodzinę”, zaś słuchanie muzyki w czasie nocnej audycji staje się sposobnością do kontaktu z innymi. Tematem będzie „miłość”, o której dziennikarz opowiada w pozornie prawdziwy i złożony sposób: ,,Miłość, rzecz jasna nie tylko ta romantycznie zmysłowa, czy może raczej klasycznie erotyczna; miłość więc nie tylko między kochankami, lecz również miłość nasza wzajemna, której doświadczamy, albo za nią tęsknimy na co dzień. Miłość opiekuńcza, miłość wspierająca, miłość, jednym słowem, potrzebna jak pokarm, a więc warta wysiłku. Bo kochanie, jak wspólną kolację, trzeba sobie najpierw wspólnie upichcić, z darów Bożych co prawda, ale jednak własną inwencją.” Muzyka zdaje się tu być personifikacją boskiej siły przybywającej z tamtego świata, aby wypełnić pustkę. Nieprzypadkowa też jest nocna pora audycji, bowiem, jak powie dziennikarz: ,,A w nocy muzyka ma moc szczególną. Dociera do nas jakby znikąd, jakby z zaświatów. Już nie tylko zaspokaja pragnienia, ale uspakaja, leczy urazy i koi skołatane nerwy; kołysze, kołysze, kołysze.” Muzyka, jak bóstwo składające siebie w ofierze, daje wszystko i jest niczym źródlana woda zmywająca nasze winy. Muzyka, jak powie dziennikarz ,,wychodzi na jaw”, aby pomóc ujawnić prawdę serca.

Sztuka jest niekończącym się monologiem dziennikarza, który zachowuje się jak reżyser w teatrum mundi swojej audycji. To on mówi, kiedy należy się podłączyć, gdzie się zalogować, kiedy zacząć mówić i na jaki temat. Rozpoczyna audycję: ,,Oto ja, wasz głos we własnej osobie! Kłaniam się więc państwu pięknie z cudownie odsłoniętego przed słuchaczami studia radiowego. Tej nocy zaiste nie mamy przed wami nic do ukrycia. Nawet piosenki będzie można sobie pooglądać.” Radiowa audycja, która ma przypominać spotkanie rodzinne, zaczyna wymykać się spod kontroli prowadzącego, kiedy w internecie logują się Jezus i Maryja. Dziennikarz reaguje na to, zdając sobie pytanie, czy są to ekscentryczne pseudonimy odbiorców, czy też może manifestacja boskiej obecności. Nie koniec na tym, pojawiają się także Adam i Ewa oraz słuchaczka o nieprzypadkowym imieniu Faustyna… Autor audycji puszcza pierwszą piosenkę - Roberta Planta i Alison Krauss, „Please read the letter” - jednak przerywa ją w pewnym momencie, bo, jak przyznaje, odczuwa zazdrość, że sam nie jest w stanie dostarczyć słuchaczom odpowiedniej dawki liryzmu. Pojawiające się w spektaklu piosenki przywodzą na myśl interludia, mające w średniowiecznym teatrze aspekt zarazem ludyczny i narracyjny. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że współcześnie są one nastawione na odpowiednio zaplanowany efekt i ,,podkręcanie atmosfery”. Wszak atmosfera jest w cenie! Śmiech i łzy słuchaczy także!

Dziennikarz stara się nawiązać rozmowy z dzwoniącymi słuchaczami. I tak od słuchaczki Faustyny dowiaduje się, że to oryginalne imię nie pochodzi jednak od świętej. Ojciec kobiety fascynował się Goethem i jego Faustem. Otrzymał tę książkę w obozie pracy od komendanta, bo sam, jak się domyślamy, był tam strażnikiem. Po wojnie recytował Fausta dzieciom, jak bajki czy też kołysanki. Córka, aby sprawić mu przyjemność, przyjęła w zakonie imię inspirowane lekturą Goethego. Jak się później dowiadujemy, to nie jedyna tak oryginalna historia, której wysłucha prowadzący audycję.

W dramacie Grabowskiego odnajdujemy bez wątpienia intertekstualne gry, znane postaci literackie, czy historyczne, tytuły ulubionych filmów, popularne piosenki, których tytuły i słowa przywodzą na myśl określone konteksty kulturowe. Nie przypadkiem w sztuce pojawiają się Stairway to Heaven Led Zeppelin, a wcześniej The Wall Pink Floydów z wyświetlaną na ekranie kroniką filmową z czasów PRL-u, Tonight Tiny Turner i Davida Bowiego, czy też Imagine z fotografią Lennona na ekranie i nagranie z „łóżkowego protestu” z Yoko Ono. Piosenki te są bez wątpienia manifestami określonego pokolenia, jego swoistym credo. Warto wspomnieć, że Imagine Lennona przywołuje na myśl rewoltę studencką z maja 1968 we Francji i przewrót kulturowy kwestionujący tradycję. Kolejne odsłony akcji są sposobnością do pokazania poszczególnych alegorii grzechów, takich jak: Pycha, Chciwość, Nieczystość, Łakomstwo, Zazdrość, Gniew, Lenistwo czy też Acedia, będąca rodzajem znużenia duchowego podobnego do depresji, o której to dolegliwości pisał Ewagriusz z Pontu. Jego zdaniem acedia rodzi się z uczucia buntu przeciwko temu, co jest, i z tęsknoty, za tym, czego nie ma, a prowadzi do niechęci, frustracji i goryczy. Alegorie grzechów nie występują tu jako poszczególne postacie, ale jako sytuacje demaskujące określone grzechy, w społeczeństwie konsumpcyjnym często przedstawiane jako cnoty.  […]

W trakcie trwania audycji dowiadujemy się, że jest także druga osoba prowadząca, która pozostaje zarazem w osobliwej relacji z dziennikarzem. Ich dialogi przypominające kłótnię małżeńską stają się ,,spektaklem” dla ich odbiorców. Odsłaniają także ukryte motywy ich postępowania. Jedno z nich powie: ,,Dobra, idę. Weź coś wykombinuj, żeby tym świrom się chciało gadać.” Kiedy zdają sobie sprawę, że są obserwowani, potrafią jedynie wykrzyknąć: ,,Jezus Maria, kurwa!” Kiedy indziej zaś pada wyznanie: ,,Pieprzona radiowa rodzinka! Zaraz mnie tu zaczną rozbierać do nagiej duszy” i jeszcze bardziej dosadne stwierdzenie: ,,Oni słuchają mnie, bo chcą się wy-po-wie-dzieć. Wypróżnić się chcą”. Dialogi, które dziennikarz toczy ze słuchaczami, dotykają co prawda problemu wiary i religii, ale jest to jedynie powierzchnia bez głębi. Przywoływanie obrazów Marii, Jezusa, Adama, Ewy, Ziemi Obiecanej i pustyni jest jedynie postmodernistycznym zabiegiem i pustym dyskursem. To, co obiecywała metafizyczna przestrzeń nocy i wspólnotowe spotkanie (choć jedynie online), zostaje zakwestionowane. Przestrzeń spotkania ,,twarzą w twarz” staje się swoją własną parodią. […]

W finałowej scenie widzimy Marię, Jezusa, Adama, Ewę i Faustynę. Postaci są zarazem ludzkie i nadprzyrodzone. Maria w okienku powie: ,,Twój czas minie. Nie trzeba się wysilać”, zaś Jezus doda: ,,W końcu wszystko zrobi się jasne.” Moralitet audio-video kończy się obrazem czarnego ekranu. Czyżby to była prawdziwa noc cudów? Czy głosy, które słyszeliśmy, były prawdziwe? W końcu to prawda, że nocą słychać zawsze lepiej. Sztuka Grabowskiego, choć jest jedynie zdeformowanym i groteskowym moralitetem, niewątpliwie służy nam jako lustro. Spojrzeć sobie w twarz jest rzeczą cenną, nawet kiedy okazuje się, że dziś wyglądamy niespektakularnie.

Katarzyna Wojtysiak-Wawrzyniak, (www.teatrologia.info)

 

To specyficzne słuchowisko, z oksymoronem w wieloznacznym tytule, jest takim performatywnym „dzianiem się”. Oto redaktor radiowy zza swego pulpitu zwraca się do słuchaczy, staje się podmiotem dramatycznym i zdradza kulisy pracy dziennikarza radiowego. Mówi, że tej nocy pojawią się głosy i znaczy to więcej niż dosłowne „widzenie” jego osoby, wydawczyni i dzwoniących do radia. I byłoby już całkiem magicznie, wszak radio w swych nocnych audycjach takie być potrafi, gdyby nie to, że… nikt nie dzwoni! – poza irytującą redaktora Marią, zaraz potem Jezusem i Józkiem… To, co miało zaskakiwać potencjalnych słuchaczy, zaskakuje prowadzących. Tylko czy zmieni ich optykę? Jolanta Hinc-Mackiewicz, reżyserująca (we współpracy z Tomaszem Wójcikiem) W nocy lepiej widać głosy,zaskakuje ciekawym pomysłem adaptacyjnym, mającym coś z zabiegów metateatralnych. Kiedy wydaje się nam, że zobaczymy „podszewkę radia”, daje nam miłoszową „podszewkę świata” (może to za dużo powiedziane, ale takie skojarzenie nasuwa się samoczynnie). Pytanie, które warto tu postawić, to czyje to jest radio i dla kogo gra? O czym gra, o czym jest ta audycja? O kulisach pracy w radiu w czasach pandemii? O dwójce dziennikarzy – małżeństwie, które przeżywa kryzys? O Marii, Jezusie, Józku, Adamie, Ewie i siostrze siostry Faustyny?! Warto przedrzeć się przez tę pierwszą warstwę z absurdalnym humorem i sarkastycznymi komentarzami głównych bohaterów.

Monika Oleksa „Nowy Napis”

 

Tradycja dziadów, podczas których przywoływano duchy, w jakiejś mierze unosi się również nad sztuką Artura Grabowskiego. Wprawdzie w tym przypadku chodzi o postaci biblijne i z pewnością równie uprawnionym skojarzeniem będzie zachowanie Państwa Młodych z Wesela Stanisława Wyspiańskiego, którzy z podszeptu Racheli i Poety przywołują na swoje weselisko chochoła. Trudno jednak nie zauważyć, że główny bohater sztuki Grabowskiego odprawia podczas swojego programu radiowego osobliwy obrzęd, mający z dziadami wiele wspólnego. Jego nocny program w jakimś sensie stanowi misterium, które jego samego poprowadzi w zupełnie niespodziewane obszary.

W nocy lepiej widać głosy jest sztuką przewrotną, zbudowaną na pomyśle, by pod pretekstem wieczornego programu w fikcyjnym Radiu Razem stworzyć teatr wyobraźni w… teatrze wyobraźni. Metateatralność tekstu Grabowskiego polega przecież na nakreśleniu sytuacji audycji radiowej, z prowadzącym, który niczym guślarz przywołuje z pomocą żony rozmaite tajemnicze głosy. Szybko nabierają one dwuznacznego charakteru, podobnie jak prowadzone chaotycznie rozmowy Dziennikarza z bohaterami. Wśród ujawniających się rozmówców znajdują się: Maria, Jezus, Adam, Ewa oraz tajemnicza Siostra Faustyny, będąca medium pomiędzy prowadzącym i słuchaczami a samą obecno-nieobecną w eterze Faustyną. Taki osobliwy zestaw słuchaczy Radia Razem zapowiada nietypową audycję, w której trudno dokonać sztywnego podziału na Dziennikarza/Prezentera i odpytywanych w trakcie programu radiosłuchaczy. Mamy raczej do czynienia z postaciami, które zdecydowały się zabrać głos w sprawie prowadzącego audycję, z troską pochylając się nad jego życiem osobistym.

Wskazówki na temat tego, czego możemy się spodziewać, dostajemy właściwie od razu. Symbolika tekstu jest mocno wyeksponowana. Porą audycji jest godzina 22.22, mamy też do czynienia z czterdziestym czwartym odcinkiem programu. Skoro tak silnie akcentowana jest tematyka biblijna, to czytając tym kluczem, liczba czterdzieści odpowiada za „doświadczenie, próbę, ważny okres czasu”, czwórka odnosi się do spraw ziemskich i doczesnych, zaś dwójka to „potwierdzenie, pewność”. Wszystkie na swój sposób stanowią wykładnik tego, czego jako słuchacze jesteśmy świadkami. Wspomniana przewrotność tekstu Artura Grabowskiego objawia się jednak również poprzez akcentowany w tytule sztuki paradoks. Widzialność głosów ma tu jednak wymiar dosłowny – w zamyśle Dziennikarza z racji wyjątkowego charakteru słuchanej przez nas audycji jej bohaterowie (włącznie z prowadzącym) ukazać się mają na kamerach swoich urządzeń multimedialnych słuchaczom śledzącym audycję poprzez serwis Facebook. Pomysł ten nawiązuje do coraz liczniejszych materiałów wideo ze studia radiowego dokumentujących rozmowy z gośćmi audycji. Tutaj ma też funkcję dodatkowego obnażenia pod hasłem: „Nie mam nic do ukrycia”, którym dość pochopnie od początku audycji posługuje się Dziennikarz. Stąd też podtytuł sztuki: Moralitet audio-wideo. Prowadzący podkreśla również lejtmotyw swojego programu – miłość, co w dużej mierze prowokuje gości do interwencji w jego sprawie.

Szybko okazuje się, że bohaterowie zawieszeni są gdzieś pomiędzy fikcją a rzeczywistością nie tylko biblijną i wymykają się prostym klasyfikacjom. Sztuka rozgrywana jest w dwóch planach – oprócz wejść „na żywo” na antenę w programie prowadzonym w studiu przez Dziennikarza, śledzimy również muzyczne przerywniki, podczas których rozbrzmiewa „stary, dobry rock” (faktycznie słyszymy kilkusekundowe migawki hitów sprzed lat, m.in. Imagine Johna Lennona, Another Brick in the Wall Pink Floyd czy Stairway to Heaven Led Zeppelin). Te przerwy w programie ujawniają nie tylko radiową kuchnię. To właśnie wtedy kreowany na potrzeby audycji image Dziennikarza zostaje bezlitośnie obnażony podczas jego pełnych frustracji rozmów z żoną. Jako słuchacze poznajemy więc prawdziwe oblicze Dziennikarza, pełnego wyniosłej pogardy wobec swoich radiowych gości i przechodzącego głęboki kryzys małżeński. Zgryźliwości w relacji z żoną mogłyby doczekać się osobnej analizy, jednak istotniejsze jest to, że czar kokietującego odbiorców audycji mężczyzny pryska niczym bańka mydlana, a jako słuchacze zdajemy sobie sprawę z tego, że jego małżeństwo wisi na włosku. Nie do końca jasny status jego gości potęguje fakt, że – tak jak my – pozostają oni mimowolnymi świadkami małżeńskich złośliwości. I jak w bajce starają się doprowadzić do sytuacji, w której małżonkowie będą żyli długo i szczęśliwie. [...]

Na pewno wartością W nocy lepiej widać głosy jest zwrot w stronę zaniedbywanej przez nas w ferworze codziennych spraw duchowości. Diagnoza nas, ludzi współczesnych, jako pozbawionych duchowej busoli, z pewnością jest trafna, podobnie jak spostrzeżenie, że nasze społeczeństwo się sekularyzuje, a wszelkie przejawy zaangażowania religijnego, w tym rozmowa o Bogu i odczuwaniu Bożej obecności, traktowane są w towarzystwie w najlepszym razie z ironicznym przymrużeniem oka. Taką strategię obronną prezentuje też Dziennikarz. Nie brakuje przy tym dowcipu i balansowania na granicy żartu, przez co autor sztuki rozluźnia atmosferę spotkania ze świętymi. Ten plan wypada dużo bardziej przekonująco niż wątek osobisty Dziennikarza i jego żony, który wpada w banał nieoczekiwanego szczęśliwego zakończenia. Szkoda, że tak zdecydowanie za autorem podąża też reżyser, przez co słuchowisku nieco brakuje dystansu. Dzięki temu przewrotny dualizm sztuki byłby silniej obecny. Jednak tylko od nas zależy, czy dostrzeżemy w niej wiarę jako fundament szczęścia, czy też naiwną przypowieść w parabiblijnym wydaniu. 

Łoukasz Rudziński, "Teatr"

Linki:

Recenzja: https://teatrologia.pl/autorzy/katarzyna-wojtysiak-wawrzyniak-nocne-ikony-o-sztuce-artura-grabowskiego-w-nocy-lepiej-slychac-glosy/

https://nowynapis.eu/czytelnia/pozycja-wydawnicza/zrobic-becketta-z-siostry-faustyny-czyli-w-nocy-lepiej-widac-glosy 

https://teatr-pismo.pl/16349-noc-cudow/ 

Rozmowa z autorem: https://teatrologia.pl/autorzy/do-heroizmu-sie-zmuszamy-z-arturem-grabowskim-rozmawiala-jolanta-hinc-mackiewicz-w-cyklu-z-obozu-swietych/

Tekst dramatu: https://teatrologia.pl/autorzy/artur-grabowski-w-nocy-lepiej-widac-glosy-moralitet-audio-video/

Trailer: https://teatrologia.pl/wideo/artur-grabowski-w-nocy-lepiej-widac-glosy-fragment/

Premiera w formie audio-video (frgment): Polska Kompania Teatralna, luty 2021, w reżyserii Jolanty Hinc-Mackiewicz.

Premiera w formie słuchowiska: Polskie Radio "Trójka", 25 kwietnia 2021, w reżyserii Tomasza Mana.